wtorek, 6 października 2015



Poniżej streszczenie wydarzeń, które rozgrywają się od 10 lipca 2015 do… no właśnie, do kiedy? Kiedy Ci pozbawieni empatii ludzie pójdą po rozum do głowy? Z czasem postaram się dodać niuanse całej sprawy a jest ich wiele. Poza Dianą, pozostałe psy zagarnięte przez Fundację SOS Bokserom, oraz te, które zostały potraktowane w najgorszy możliwy sposób, zasługują na równie wiele uwagi.

Tutaj link do petycji, którą na chwilę obecną podpisało 827 osób. (aktualizacja na 10.10.15- 1300 osób, przeciw, niezmiennie od wielu dni: 23 podpisy) (obecnie dwie petycje, o uwolnienie Diany i likwidację SOS Bokserom zakończyły zbieranie podpisów)

Tutaj link do strony SOS- na ratunek Diance, którą na chwilę obecną śledzi 1194 osoby. (aktualizacja na 10.10.15- 1240 osób) (aktualizacja na 18.02.16- 1440 osób)

Tutaj Metro Warszawa o historii... 

Tutaj link do wydarzenia na FB, w którym na chwilę obecną udział bierze 773 osoby (aktualizacja na 10.10.15- 1115 osób) (aktualizacja na 18.02.16- 1758 osób)

#uwolnicdiane <- 1940 osób... (aktualizacja na 10.10.15- 2111 osób) (aktualizacja na 18.02.16- 2891 osób)

Wszystkim powyższym z osobna dziękuję. Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli podziękuję również w imieniu Pana Tadeusza, którego nigdy nie spotkałem, a którego losu nie chciałbym podzielić na żadnym etapie życia.



Chronologia.
1. Pan Tadeusz Majewski ma sobie psa- suczkę. Dianę, 13-letnią bokserkę. Spędzili całe psie życie razem. Jeżeli ktoś nie wie, boksery bardzo rzadko żyją tak długo. Widocznie miała dobre warunki, kochającego właściciela i trochę genetycznego farta. Dni spędzają tak zwyczajnie, że nawet nie ma sensu opisywać. Spacer, obiad, telewizja...

2. Pan Tadeusz udaje się na "proszony obiad" do znajomych ok 14-tej. Chyba nie domyka furtki, bo pies opuszcza teren posesji. Według Pana Tadeusza i sąsiadów- jednorazowy przypadek. Według mnie- ktoś pomógł się bramce otworzyć i wywabił psa na zewnątrz. Według Pani "biegły sądowy" oraz Fundacji SOS Bokserom- rażące zaniedbanie.

3. Około 16-tej Pan Tadeusz wraca do domu, zauważa brak psa. Oczywiste zachowanie, które chyba każdy kto ma czworonoga rozumie- zaczyna go szukać. W międzyczasie dzwoni do znajomych weterynarzy. Państwa Barbary i Janusza Lewin. Ci korzystając z dobrodziejstw Internetu, pomagają w poszukiwaniach.

4. W tym samym czasie psa "znajduje" Pani Joanna Cholewicka. Szybka akcja- pies w bagażniku- w drodze do Fundacji SOS Bokserom.

5. Fundacja SOS Bokserom udaje się z nią do zaprzyjaźnionej kliniki weterynaryjnej WetMarysin.  Tam, dzięki specjalistycznej wiedzy i fachowości, stwierdzają, że pies jest stary (czyli ma wiele przypadłości typowych dla wieku). Poza tym zauważono długie pazury, brudne uszy i rzekome "wojska" pcheł. 

6. Fundacja SOS Bokserom składa prośbę u właściwego organu- wójta, o możliwość interwencji w tej sprawie. Wójt zgody nie wyraża. Nie mniej, pies pozostaje w Fundacji.

7. Pan Tadeusz zostaje zaproszony na spotkanie mediacyjne w sprawie odzyskania psa. Na spotkaniu dowiaduje się, że może sobie adoptować swojego 13-letniego kompana od Fundacji, na jej warunkach. Nie zgadza się.

8. Sprawa zatacza coraz szersze kręgi w Internecie. W sprawie badań wykonanych przez WetMarysin, wypowiadają się ludzie z wieloletnim doświadczeniem w pracy ze zwierzętami. Apele i prośby o zwrot psa nie mają końca. Wstawiam kilka losowych, znalezionych na poczekaniu. Wśród tysięcy komentarzy i wpisów ciężko znaleźć konkretną wypowiedź. Większość z nich pochodzi z wydarzenia, bo te pisane na stronie SOS Bokserom są cenzurowane w iście PRL-owskim stylu. Na żadną odpowiedź, ze strony członków Fundacji liczyć nie można. Oj, skłamałbym, gdzieś tam przewinęła się wypowiedź Pana Marka Duchera. Pojawiła się też opinia biegłego sądowego psychologa zwierząt, ale to jest temat do głębszej analizy. Nazwałbym to parodią, ale parodie są czasem zabawne.

9. Wszelkie proponowane rozwiązania zostają przemilczane. Kilka innych fundacji/stowarzyszeń oraz spora grupa postronnych osób zadeklarowało chęć pomocy zarówno psu jak i jego właścicielowi. Podczas, gdy "Ekipa z Warszawy" planuje udanie się na ulicę Mrówczą 77A, pozostali zainteresowani przeczesują zasoby Internetu. Na jaw wychodzą inne sprawy związane z Fundacją SOS Bokserom. Czytamy o Irysie, który jak ogłaszała Fundacja, od dwóch tygodni się błąkał, którym łaskawie się zaopiekowali, którego po wielu trudach i pokrętnych tłumaczeniach odzyskali właściciele, jednocześnie udowadniając zdjęciem sprzed kilku dni, jego obecność w domu. Dowiadujemy się o chorej Keji, niegdyś podopiecznej Fundacji, której właściciel walczy o jej życie. W miarę możliwości i zgody dodam historię Pani Joanny Klebby, która o 12 miesięcy walczy o swojego Amora vel Kaszuba. Łącznie, poza Dianą, historie dwóch kradzieży oraz przypadek skrajnego braku empatii Pani Elżbiety Krzeczkowskiej. W swoim czasie zostaną opisane dokładniej.

10. W międzyczasie szukałem pomocy praktycznie gdzie się tylko dało. Wpadłem na naiwny pomysł, że fundacja, tak wielka jak Viva, powinna posiadać chociaż garść zdrowego rozsądku. Wymieniłem kilka zdań z Panem Cezarym Wyszyńskim oraz Pawłem Artyfikiewiczem. Jak ktoś ma ochotę, może przeczytać, ale ogółem ukradli mi całych groch, którym w nich rzuciłem. Cóż, posiadanie tego samego adwokata, w tym wypadku Panią Mecenas Katarzynę Topczewską, korzystanie z tych samych klinik weterynaryjnych, do czegoś zobowiązuje.

11. Upubliczniona została długo oczekiwana decyzja wójta. Dokładne, i jak dla mnie, rzetelne streszczenie całej sprawy razem z argumentacją, na 6 stronach [ 1 , 2 , 3 , 4 , 5 , 6 ]. Nie spodziewałem się tego, że Urząd Gminy, może faktycznie przyłożyć się do pisma na temat "jakiegoś tam psa". Podziękowania należą się Panu Wojciechowi Grzeniewskiemu z gminy Michałowice.

12. Grupa ok. 20 osób, z decyzją wójta, z asystą policji, udała się na ul. Mrówczą. Tutaj można przeczytać opis kogoś, kto był na miejscu. Wśród 457 komentarzy pod tym są i inne relacje. Nie będę ich szukał, bo przecież ten agresywny tłum wdzierający się przez ogrodzenie na teren posesji, biorący jako zakładnika matkę Pani Chekerjian, mordujących wszystkie obecne w domu psy można zobaczyć na wideo [uwaga. sceny drastyczne]. [ 1 . 2 , 3 ]. Swoją drogą, jedna Pani na nagraniu ma przesympatyczny głos- inna jest dowodem wiarygodności całego nagrania. Powtarzam się, ale gdyby ktoś zabrał w ten sposób moją Bestię, zamiast pisać to wszystko czekałbym w areszcie na sprawę sądową za usiłowanie zabójstwa. Pechowo trafiło na starszego, schorowanego człowieka...

13. W sprawie Diany wypowiedział się Pan Mateusz Jakub Janda, komendant Straży Ochrony Zwierząt, bardzo merytorycznie i dobitnie. Sprawą też zainteresowała się Pani Katarzyna Pisarska, bardzo rozsądnie i empatycznie.

14. Sprawa trwa. Swoje oświadczenie opublikowała Fundacja Boksery Niczyje (tutaj) oraz Boksery w Potrzebie (tutaj). Kilka słów (tutaj) napisał także LegWet, w którym Diana była leczona. Ogółem wszyscy popierają jej powrót do domu. Podobnież Pani Topczewska już nie jest pełnomocnikiem SOS Bokserom. Jakieś takie powiedzenie było na ten temat...

15. Odbyło się przeszukanie w siedzibie Fundacji oraz kilku miejscach z nią związanych. Poza kontrowersjami niczego nowego nie wniosło do sprawy. Opis (tutaj). Psy nie zostały odnalezione- najprawdopodobniej zostały przewiezione w inne miejsce.

16.  SOS Bokserom wystosowało oświadczenie o śmierci Diany jednocześnie przerzucając całą winę na jego właściciela. Jedni w to wierzą, inni nie- nie mniej, nikt nie zamierza się poddawać w walce przeciwko tej pseudo-fundacji. Dzień po przeszukaniu pies umiera? Ciekawe. Melka dzień po postanowieniu sądu o zwrocie właścicielom "uciekła" z DT. W ich krainie fantazji wszystko jest możliwe, ciężko weryfikować taką ilość kłamstw. W międzyczasie pojawiła się informacja, że Diana przebywała w tzw. Wiosce Psów pod okiem lek. wet. Małgorzaty Mikuły, powiązanej z, między innymi, dość popularnym w Polsce Panem Grzegorzem Bielawskim.

17. Liczba ludzi nie zgadzających się z praktykami stosowanymi przez SOS Bokserom nie zmalała, wręcz przeciwnie. Internetowa Społeczność zadeklarowała jasno: Nie zapomnimy!

18. Odbyła się interwencja w ulubionym hotelu SOS Bokserom, w hotelu "Pod bokserem" Joanny Górskiej, znanej z wypowiedzi broniących stanowiska Fundacji, nazywającą siebie współzałożycielką SOS, wypowiadającą się na ich stronie. Interweniowała Straż Dla Zwierząt i Fundacja Emir. Nie ma większego sensu opisywać tego- lepiej zobaczyć zdjęcia i pełną relację. 

19. Odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa cywilnego p. Tadeusza o "wydanie rzeczy ruchomej w postaci psa rasy bokser- Diany". Osoba udająca prawnika a reprezentująca SOS Bokserom przedstawiła akt zgonu datowany na 05.10.2015 z podpisem dr Małgorzaty Mikuły (czyli ponad 2 tygodnie przed przeszukaniem w siedzibie Fundacji, w Wiosce Psów dr Mikuły, u członka zarządu Marka Duchera- kiedy to wszyscy zgodnie twierdzili, że niczego nie wiedzą na temat Diany). Cóż, czego się spodziewać po ludziach, którzy prawa przestrzegają tylko wtedy, gdy jest po ich stronie? (a to z kolei jest zwykle wtedy, gdy ktoś się nabierze na te lipne opinie pseudo-biegłej sądowej). Na rozprawie stwierdzono, że zwłoki Diany zostały zutylizowane gdzieś w Rawie Mazowieckiej- oczywiście, że tak, bo w innym wypadku zbyt łatwo byłoby udowodnić, że przez te 3 miesiące swojej profesjonalnej i wspaniałej opieki zamęczyli starego psa- zamiast zwyczajnie zwrócić go właścicielowi. Kolejna rozprawa w styczniu 2016. Czeka nas także proces karny, połączony ze sprawą Amora.

20. Odbyła się druga rozprawa (28.01.16) z powództwa cywilnego p. Tadeusza. Na rozprawie nie stawiła się lek. wet. Małgorzata Mikuła, za co sąd ukarał ją grzywną 500pln. Przesłuchiwano także kobietę prowadzącą usługi utylizacji zwłok zwierząt- nie potrafiła jednoznacznie potwierdzić, że Diana została w jej zakładzie "zutylizowana". Na widowni poza przedstawicielami społecznego oburzenia można było zauważyć Germaine Chekerjian- prezes Fundacji. Kolejna rozprawa 23.03.16.

21. SOS Bokserom uprowadziło kolejnego psa (04.02.16), tym razem pod pozorem przeprowadzenia darmowych badań i pomocy. Suczka Figa oczywiście nie wróciła do właścicieli, których publicznie zlinczowano za nowotwór oraz zaufanie do swojego weterynarza. Została zoperowana i jeśli wierzyć Fundacji, przeżyła. Właściciele Figi zbierają środki na obsługę prawną odzyskania psa. (historia zatacza koło)

22. Nikt nie doczekał się słowa przeprosin. Uprowadzono i uśmiercono Dianę, Fundacja nie przeprasza, bo Diana miała brudne uszy, zatem powinna umrzeć w jakiejś budzie- nie u boku swojego człowieka. Uprowadzono Amora, ten nie miał nawet brudnych uszu, ale niedaleko był las, więc mógł zarazić się wścieklizną od wiewiórek (mimo szczepienia)- zatem jego los powinien pozostać tajemnicą do końca jego dni. Zarówno Diana jak i Amor to starsze psy, które swoje całe życie spędziły z rodziną. Fundacja nadal nie wie co to empatia. Nie rozumie, że psy również mogą tęsknić...

23. Zmarł właściciel Diany- Pan Tadeusz. Ku uciesze Fundacji, bo trzecia rozprawa sprawy cywilnej została zawieszona. Diana zmarła 3 miesiące po jej zabraniu do Fundacji, po kolejnych trzech jej właściciel, zatem jedyna nadzieja w sprawie karnej a ta nadal czeka na wyznaczenie terminu. Fundacja chyba wykorzystała już wszystkie możliwości grania na czas. Większość wniosków dowodowych została przyjęta. Kolejny ruch należy do prokuratury...


24. Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie Diany i Amora powołując się na niską wartość obu psów. W opinii biegłego, Jana Borzymowskiego, Diana jest warta 100 pln, Amor 200pln, zatem ich kradzież nie jest przestępstwem, a co najwyżej wykroczeniem. Odwołanie od tego absurdu jest w trakcie realizacji, choć wnioski są bardzio smutne, niemal każdego psa można bezkarnie ukraść... 

25. Prokuratura drugi raz umorzyła sprawę Diany i Amora, tym razem wyceniając psy na 0 pln. Jednocześnie przyznaje, że doszło do przywłaszczenia psów, że Fundacja SOS Bokserom przekroczyła swoje kompetencje, że psy były narażone na cierpienie i stres ale... guzik warte są, więc nie ma przestępstwa. Ścieżka prawna została wyczerpana. Dla zainteresowanych treść 15 stron umorzenia pod czarnalistapro@gmail.com. 
 
XX. Co dalej? Pies za TM, Germaine i szajka "ratują" kolejne psy? Dla jasności, ja nie neguję, że oni coś, być może nawet sporo, dobrego zrobili, ale w pewnym momencie zatracili się. Motywów tego mogę się tylko domyślać, ale to nie miejsce na teorie spiskowe. Nasze oczekiwania wobec tej "Fundacji" i Zwierzolubnego Swiata są dość dokładnie opisane w nagłówku wydarzenia na ten temat.


Jeżeli ktoś doczytał do tego momentu, to z pewnością los psów uprowadzonych przez Fundację nie jest mu obojętny. Nie zbieramy żadnych pieniędzy (w przeciwieństwie do Fundacji SOS Bokserom, która potrafi wstawić zdjęcie psa będącego pod opieką kogoś innego, z innym imieniem i swoim numerem konta), nie oczekujemy pomocy medialnej (na tą już nie liczymy). Liczymy jedynie na sprawiedliwość. Jeżeli tak się nie stanie, a być może któryś przedstawiciel Fundacji również doczytał do tego momentu- niech nikomu się nie wydaje, że kiedykolwiek zapomnimy o którymkolwiek z wymienionych w nagłówku, czy o którymkolwiek z uprowadzonych/uśmierconych psów.